Alpha Team
CHANCE FAVORS THE PREPARED MIND
L. Pasteur
B L O G 2025
The Theory of Goals
Blog to miejsce do publikowania merytorycznych treści związanych z zagadnieniami dotyczących rozwoju osobistego, psychologii osiągnięć, motywacji. Znajdziecie tutaj najnowsze spojrzenie na różne zagadnienia.
facebook.com/AlphaTeamReal
Nazwa The Theory of Goals pochodzi z projektu zrealizowanego kilka lat temu, czego efektem jest strona facebook.com/toGoals
TWOJE MARZENIE STAJE SIĘ RZECZYWISTOŚCIĄ
Doskonale potrafimy marzyć. O rzeczach wielkich, jak i o mniejszych, prozaicznych, które chcielibyśmy mieć lub zobaczyć. Nie jest naprawdę żadną filozofią, aby oddać się myślą, które doprowadzą nas do krainy marzeń. Każdy z nas to potrafi. Jednakże będąc tam, rozpalamy do czerwoności nasze wodze fantazji i doskonale widzimy, to na czym nam zależy. A są to przeróżne rzeczy i większości zależą one od tego, ile mamy już lat oraz jaki poziom życia reprezentujemy. Ale to akurat w tej opowieści, jest najmniej istotne. A więc, co dalej? Co dalej z tymi marzeniami, które są otoczone tą magiczną krainą marzeń? Naprawdę znakomita większość z nas zostaje tam na lata. I marzy, dalej snuje wizje nie poparte czynami. Tak, chodzi o brak działania, jasnej wizji i bardzo mocne uwięzienie w strefie komfortu. Ale to już chyba wiesz. Skoro czytasz ten materiał, to z pewnością lub dużym prawdopodobieństwem czytałeś lub czytałaś jakieś poprzednie moje materiały i na tej podstawie posiadasz odpowiedni poziom wiedzy. Tak, zatem brak działania, strefa komfortu, brak determinacji, brak dyscypliny, brak uporu i tak naprawdę chęci realizacji marzenia, powodują, że się z jednej strony okłamujemy (ale na tyle skutecznie, że nie zauważamy, że to kłamstwo) i dalej marzymy, zamiast działać, a z drugiej strony w jakiś podświadomy sposób dochodzimy do wniosku, że te marzenie – te konkretne jest zbyt duże dla nas. Jest dla innych. I w ten sposób zamiast działać w jego kierunku, to z każdym dniem się od niego oddalamy. Aż w pewnym momencie, ten nasze marzenie będzie stać za dużą mgłą. Taką jaką można spotkać na szlakach górskich, gdzie nasze możliwości zobaczenia tego, co dzieje się przed nami kończą się na wyciągniętej w przód dłoni. Znasz to uczucie? Jeśli, tak to doskonale rozumiesz tą przenośnię. Jeśli nie doświadczyłeś tego stanu, to zapraszam w Karkonosze w najbliższy październikowy weekend. I z każdym dniem ta mgła coraz bardziej i bardziej będzie zakrywać nasze marzenie. Aż w końcu naturalnie je porzucisz, potwierdzając tylko wcześniejsze myślenie i nastawienie, że to faktycznie nie było dla mnie. A tak naprawdę one było Tobie przeznaczone. Tylko Ty swoim myśleniem i brakiem działania doprowadziłeś to takiej sytuacji. Nie okoliczności zewnętrzne (one mają bardzo mało, a w niektórzy przypadkach praktycznie znikomy wpływ), ale właśnie Twoje wewnętrzne nastawienie doprowadziło do tego, iż straciłeś swoje marzenie z oczu. Bo, to jeszcze nie cel, dlatego że nie wpisałeś go na listę celów w pierwszej osobie liczby pojedynczej w czasie dokonanym z zakreśloną datą osiągnięcia/wykonania. I nie sporządziłeś planu, aby go osiągnąć. To na razie było tylko Twoje marzenie, wielkie, małe, ale było. I byłbyś szczęśliwy realizując je. A tak, oddalasz się od niego (na własne życzenie i odpowiedzialność) i dalej, i mocniej wkopujesz fundament na wyspie o nazwie Kiedyś. A te „kiedyś” równa się nigdy. Ale jakoś nie chcesz jeszcze tego zaakceptować. Tak naprawdę, ogromną stratą czasu i energii jest to, że tylko marzymy o czymś, a tego nie realizujemy. To może też wina braku odwagi, może braku pewności siebie, może jesteśmy nasyceni wkładanymi na do głowy ideologiami rodzinnymi czy polityczno-religijnymi? Może masz poczucie, że nie zasługujesz na to? Że inni są lepsi, zaradniejsi, mądrzejsi, młodsi, starsi od Ciebie? Co jeszcze tam wstawisz? Jaki przymiotnik, będzie stać za Twoją wymówką? Jak wbita do głowy za młodu ideologia, nie poparta ani centymetrem faktu będzie cię blokować? Co musi się stać, abyś przestał tkwić za kurtyną mgły i marzeń, a zaczął realizować marzenia? Naprawdę powiadam wam, że wszystko co postanowisz teraz powiedzieć, jakakolwiek sytuacja, społeczna, polityczna, finansowa, rodzinna, zdrowotna to zwykła wymówka i automatyczna blokada dla Ciebie (i przez Ciebie) przed działaniem. Ja doskonale wiem, że czasami się nie chce, nie ma motywacji, człowiek jest przemęczony, że prościej i łatwiej jest odpuścić, że czasami traci się przewodni sens czy wizję. Ale te elementy wymagają drobnej korekty – czyli na chwilę odpuszczenia, odpoczynku, nabrania dystansu. Należy poszukać wtedy innego źródła energii (motywacji), które nas wzmocni i sprowadzi na właściwy tor. To naprawdę może się zdarzyć, że Twoje marzenie staje się rzeczywistością. Zatem pytania są proste: jak bardzo tego chcesz? Jak mocno tego pragniesz? Jak bardzo Ci na nim zależy. Bez względu na to, czym to jest i jaką ma mieć wielkość. A jak z odpowiedzią? Różnie, co? Dla mobilizującego przykładu mogę podać, że kiedyś kupowałem jeansy za 30 zł, bo nie było mnie stać na inne. A teraz noszę zegarki o dużej wartości, z zupełnie innym formatem garderoby. Kiedyś ważyłem ok. 47 kg i można było policzyć żebra w chwili zdjęcia koszulki (co, nota bene wywoływało śmiech w szkole), a teraz owinięty jestem sporą warstwą mięśni na każdym centymetrze ciała. Kiedyś marzyłem o samochodzie premium, dziś to moje daily. Kiedyś chciałem mieć porządny/markowy sprzęt na wyprawy górskie latem/zimą, dziś wybieram jego kolor z szafy. Kiedyś chciałem (w chwili rozpoczęcia przygody z rozwojem osobistym) uczestniczyć choć w jednej konferencji prowadzonej przez B. Tracy, dziś wisi u mnie osiem imiennych certyfikatów z jego autografem (w tym z dwa międzynarodowe). Kiedyś marzyłem o tym, aby jeździć sportowymi samochodami, dziś jestem fundatorem i jednocześnie szefem serwisu internetowego o motoryzacji premium i mam ponad 90 zrealizowanych testów. I tak dalej. Par excellence tego, że jeśli zdecydujesz się, ale tak na poważnie zrealizować określone marzenie, to z zasady nie, że nikt Cię nie powstrzyma, ale jedyną osobą, która jest wstanie to zrobić to Ty sam. Możesz po prostu zrezygnować. Patrząc na powyższe przykłady, ktoś mógłby teraz powiedzieć, że się chwalę. Ale to nie prawda. To tylko prawdziwe, namacalne przykłady tego, jak marzenia zmieniają się w cele, a cele kończą się realizacją przy odpowiednim poziomie dyscypliny, determinacji i czasu. Mogę podać jeszcze wiele przykładów, ale już wystarczy, bo pora na Ciebie. Z tego kiedyś zrobiłem dziś, teraz. Oczywiście nie trwało to rok lub dwa, ale odpowiednio długo. Ale pozbyłem się tej mgły i jasno określiłem cele. I pracowałem nad nimi, najlepiej w ciszy bez fleszy i social mediów. I co się zmieniło? Mam inne marzenia, dużo mocniejsze i wymagające więcej czasu, działania i energii. Ale konsekwentnie idę do przodu. Rzecz jasna, nie wszystko się udało i w pewnych aspektach trzeba jeszcze trochę popracować, ale znam już schemat tego działania i wiem co robić. To teraz kolej na Ciebie czytelniku. Aby Twoje marzenia stały się rzeczywistością musisz podjąć odpowiednią decyzję, że tego chcesz. Nikt inny za Ciebie jej nie podejmie, bowiem są to twoje marzenia i tylko Ty jesteś za nie odpowiedzialny. Zatem zacznij poważniej myśleć, o tym czego chcesz, bowiem marzenia się spełniają. Ale trzeba dać im możliwość do tego, aby zaczęły się realizować.
Bartosz Jagodziński
16.10.2025 r.
ZROBIĆ COŚ WYJĄTKOWEGO
Zrobienie czegoś wyjątkowego nie musi się przecież za każdym razem równać z odnalezieniem nowej cząstki elementarnej, którą później wpasujemy do układu Si. Taka rzecz, ma przede wszystkim być czymś wyjątkowym, nowym dla Ciebie i ewentualnie Twojego otoczenia. Dlatego, że codzienna rutyna, obojętnie, ile masz aktywności, zawsze zatoczy koło. Zawsze, mimo tych aktywności znajdą się elementy, które będą świadczyć o rutynowym, nudnym działaniu – nawet przez samo miejsce, w którym są wykonywane. Można temu przeciwdziałać. Albo postanowisz robić coś sam albo zbierasz swój team, swoich przyjaciół, znajomych, kumpli i zaczynacie działać. Takie działanie przynosi ciekawe skutki, bo wspólnie lub osobno zmieniasz otoczenie – tak to musi być wyjazd poza miejsce zamieszkania, a najlepiej w stronę jeszcze nie zdobytą, nie eksplorowaną. Z tego powodu, że pojawi się dużo emocji, które będą stopniowo wpływać na naszą świadomość. Inna strona tego medalu, to odpoczynek psychiczny od rutynowej codzienności. To taki wentyl bezpieczeństwa dla naszej psychiki. I tego nie powinnyśmy lekceważyć w naszym szybkim tempie życia.
No i tak się stało, że na kilka dni wylądowałem w bieszczadzkiej dziczy wraz z super teamem. Taki męski wypad. I od razu ucinam komentarze – nie, nie chlanie w banie, ale bardzo aktywne zwiedzanie. Mimo, że i Sudety, i Karkonosze mam (do znudzenia) schodzone i wybiegane, to jednak te Bieszczady stały gdzieś w kolejce do zdobycia. W realu okazało się, że pomimo wrednej pogody (zero widoczności) i tak udało mi się przebiec przez kilka szczytów, czego w ogóle nie zakładałem. Zmieniłem całkowicie otoczenie na kilka dni, byłem w nowym miejscu, które było pełne nowości. Mimo, że fizycznie nie udało mi się odpocząć, to psychicznie już tak.
Z tej przyczyny bardzo ważne są takie, nawet krótkie wyjazdy, zmieniające nasze otoczenie. To pozwala nie tylko na nabranie oddechu, ale w przeważającej części na zresetowanie się. A jeśli masz do tego świetne towarzystwo, to jest to wartość dodana. Taka zmiana jest zalecana, aby oderwać się od naszej rutynowej rzeczywistości. Aby nabrać dystansu do istniejących spraw lub problemów. Do tego, aby się zresetować i poczuć przypływ nowej energii. Aby poczuć się zupełnie inaczej niż każdego dnia. Dla mnie takie wyjazdy, przede wszystkim w górskie szlaki są niezbędną odskocznią oraz zwiększaniem wytrzymałości organizmu. Bo dla przykładu – ja narzucam sobie akurat bieganie po górach, co jest bardzo wyczerpujące, ale daje także dużo satysfakcji oraz przypływ hormonów szczęścia. A jeśli jest to pora zimowa, to dodatkiem będzie wskoczenie do zimnej, górskiej wody. Higiena życia psychicznego to kluczowa umiejętność, pozwalająca na prawidłowe funkcjonowanie w schemacie: praca zawodowa obowiązki domowe życie rodzinne/towarzyskie-jakaś aktywność (głównie sport). Work-life-balance. Taki reset pozwala na podjęcie decyzji, które z jakiś względów odwlekamy. Dlatego, że naładowany pozytywną energią stajesz w obliczu problemu i tylko się szyderczo śmiejesz, bo okazuje się, że masz wystarczająco dużo potencjału, siły, chęci, energii, aby się z nim zmierzyć, gdzie wcześniej nie wykazywałeś się taką postawą. Ja zachęcam do takich inicjatyw. I od razu zaznaczę, że nie trzeba mieć worka Euro, aby zrobić coś wyjątkowego dla siebie, dla swojego zdrowia psychicznego. Zwyczajnie trzeba chcieć, bo reszta się znajdzie (np.: czas i środki). I nawet jeśli jesteś typem samotnika, to tym bardziej zacznij praktykować takie aktywności. Przekonasz się, ile zbierzesz plusów. Postaraj się w najbliższy weekend zrobić coś wyjątkowego dla siebie, coś co będzie niestandardowe i pozwoli na znalezienie się w nowej sytuacji, która będzie wymagać od Ciebie wyjścia ze strefy komfortu. Tylko w ten sposób będziesz mógł się rozwijać. Raz, że odpoczniesz, a dwa, że udowodnisz przede wszystkim sobie, później otoczeniu, że potrafisz aktywnie spędzać czas. Zatem do dzieła!
Bartosz Jagodziński
11.09.2025 r.
ISKRA
Zastanawiałeś się kiedyś, ile razy w życiu, chciałeś lub chciałaś coś zrobić, ale zabrakło jednego małego impulsu, hasła, zachęcenia? Nie pojawiła się ta iskra, która rozpala w Tobie ogień do działania. Ile było takich sytuacji, że dysponując wolnym czas mogłeś czy mogłaś kogoś odwiedzić, pojechać gdzieś, zrobić coś niestandardowego. Coś, co wyzwoliłoby w Tobie ogromne ilości pozytywnej energii, ale nie został ten krok wykonany. Dlaczego? Co Cię wtedy zblokowało? Może nie masz osobowości, która działa w ten sposób, ale to tylko wymówka. Nie rozpaliłeś do końca tej energii, która wywołałaby w Tobie iskrę, potrzebą do działania. Nie zmotywowałeś się na tyle, aby ruszyć szybko z miejsca i zacząć działać. Może ta historia, spowoduje jakąś zmianę, w Twoim sposobie myślenia i następnym razem, jak nadarzy się okazja, do działania to mają na uwadze tą opowieść, po prostu wystartujesz.
Sobota, 7 rano, wstaję bowiem w założeniach miałem zaplanowany marsz w Karkonoszach. Prysznic, kawa, ale tygodniowe zmęczenie tak mnie objęło, że wracam na godzinę do łóżka. Nici z wyjazdu. Wstaję ponownie. Śniadanie i zerkam na prognozy pogody w górach, myśląc, a może jednak ruszę się. Niestety to był bardzo ciężko tydzień w pracy plus ciężki w treningach. Ciało na poziomie umysłowo-fizycznym nie nadaje się do niczego. Kaput. Zatem odpuszczasz...ale oglądając prognozy pogody, całkowicie przypadkiem natrafiasz na informacje o zachodzie Słońca na Śnieżce o 20.38. Hm...mówisz wewnętrzny głosem...byłeś tam rano, w południe, w ciągu dnia, latem, zimą, na jesień, w deszczu w wietrze, w śniegu, w +35 C, ale nigdy na zachód Słońca. I nagle podejmujesz szybką decyzję: jadę! Pojawiła się iskra, która rozpoczęła proces. Jednak przed Tobą cały dzień, więc siadasz do zaległych projektów, porządkowania garderoby, półek z książkami. Przed kompem spędzasz kilka godzin, później szybkie zakupy. W końcu posiłek i o 16:45 startujesz. 136 km ode mnie do Karpacza powoduje, że trzeba odpowiednio wcześniej wyjechać, aby z parkingu na ul. Olimpijskiej, czarnym szlakiem wdrapać się na szczyt, i zdążyć to zrobić przed całym spektaklem natury. Już kilkanaście kilometrów za Wrocławiem zamiast czuć podniecenie z wyjazdu, mam ochotę iść spać. Zmęczenie dopadło mnie w nieoczekiwanym momencie. Mimo wszystko masz deadline: 20.38 musisz być na szczycie. Okazało się, że trasa była załadowana samochodami, traktorami i wszystkim, co tylko może Cię spowolnić lub spowodować porzucenie planów. Przecież najłatwiej jest zrezygnować. Po prostu zatrzymać auto i zawrócić. Jednak to nie takie łatwe, dlatego że ta iskra, która wywołała całą reakcję łańcuchową, miała bardzo mocny ładunek energetyczny. Pamiętam, że podczas jazdy mówiłem do siebie, aby dojechać tam przed 19, a później już wszystko będzie zależeć ode mnie na szlaku. Ale na trasie jestem uzależniony od sytuacji na drodze. O 19:00 staruję od wejścia na czarny szlak. Prę w przód, mimo że te zmęczenie jest coraz większe. Nikt oprócz mnie nie idzie w górę, wszyscy zachodzą. Kilka razy upominam się, mówiąc: Idź! Nie zatrzymuj się! Presja czasu jest coraz większa. Zaplanowany punt Biały Jar mijam o 5-6 minut za późno względem swojego planu. A to powoduje, że podkręcam tempo. Łydki zaczynają płonąć. Mijam Dom Śląski i okazuje się, że zostaje mi ok. 32 minuty do rozpoczęcia procedury zachodu Słońca. Jeszcze pozostaje tylko wdrapać się na szczyt. Poziom zmęczenia oraz wyczerpania energetycznego organizmu zaczyna być na tyle męczący, że drastycznie zwalniam. Jednak nadal, krok za krokiem w górę. Mijam kolejny zakręt, punkt widokowy, wieje coraz mocniej, jak to na Śnieżce. Wyprzedzają mnie trzy młode dziewczyny. Czasu jest coraz mniej, a ja oddycham jak lokomotywa towarowa ciągnąca 40 cystern po górę. Mówię do siebie, jeszcze kilkanaście metrów i się to zakończy. Siłą woli wyprzedzam innych, także idących na to widowisko. O 20:20 jestem na szczycie. Okazało się, że wykręciłem swój życiowy czas wejścia na Śnieżkę. Równo o 20.38 Słońce się schowało za horyzontem, dając wcześniej wspaniałe widowisko. Mnóstwo zgromadzonych tam osób, kilka chwil po zachodzie zaczęło się zbierać. Zatem należało przyspieszyć, aby noc nie zastała mnie na szlaku, bo jeszcze miałem 136 km do zrobienia samochodem do domu. Jednak byłem także i przygotowano na sytuację, w której wracam szlakiem w całkowitej ciemności. Nocą byłem wiele razy szczególnie zimą na szlakach, ale w ten dzień nie miałem na to ochoty. Więc kolejna szyba decyzja: biegiem do auta. Okazała się tą która miała swoje konsekwencje w niedzielę. Musiałem to wszystko odespać. Zbiegłem ze Śnieżki czarnym szlakiem w mniej niż 60 min. Niesamowicie mi się to wszystko podobało. Oczywiście, że się zajechałem fizycznie, ale psychicznie wróciłem jako nowo narodzony. Z ogromną dawką energii. Bardzo pobudzony. To był jedna z lepszych decyzji typu on-the-spot-decision. Zachód w górach na tej wysokości był spektakularny. I straciłbym naprawdę wiele, gdybym odpuścił temat i nie wykorzystał tej pojawiającej się iskry, zachęcającej do działania!
Bartosz Jagodziński
09.08.2025 r.
ME MATE
Zadałem kiedyś pytanie AI: Cześć, powiedz mi czy dobrze robię: przyjaciele zerwali kontakt, wybrali innych znajomych, a ja pogodziłem się z tym i całkowicie przestało mi na nich zależeć, ale od nich wychodzą jakieś formy kontaktu, a mi już nie zależy i nie chcę ich widzieć.
A ona odpowiedziała: Cześć! To trudna sytuacja, ale wygląda na to, że dobrze sobie z nią radzisz. Jeśli pogodziłeś się z tym, że przyjaciele wybrali innych znajomych i przestało Ci na nich zależeć, to jest to zdrowe podejście. Ważne jest, aby dbać o swoje emocje i otaczać się ludźmi, którzy Cię wspierają i szanują. Jeśli nie chcesz utrzymywać kontaktu z tymi osobami, masz pełne prawo do tego. Możesz uprzejmie, ale stanowczo dać im znać, że nie jesteś zainteresowany dalszym kontaktem. Twoje uczucia i granice są ważne. Czy jest coś, co mogę zrobić, aby Ci pomóc w tej sytuacji?
Jest to ciekawa odpowiedź, jednakże nie poruszająca wszystkich kwestii. Ta odpowiedź to oczywiście podstawa, bowiem temat jest znacznie głębszy, jednak zgodna jest także z moją filozofią, że ważne jest, aby dbać o swoje zdrowie psychiczne oraz emocje i otaczać się ludźmi, którzy Cię wspierają, interesują się Tobą (ale tak bez ukrytego interesu) tylko dlatego że Cię lubią i wspólne spędzanie czasu jest dobrym doświadczeniem dla Was i w ich świecie Twoje istnienie i działania wywołują entuzjazm, śmiech oraz energię do działania oraz wzajemną radość z przebywania ze sobą. Tak się zastanawiam, czy dla osoby, która potrzebuje pomocy psychologicznej, a z wielu względów nie udaje się do specjalistów, taka forma napisanie o poradę do AI – oczywiście na początku – może być właściwa i słuszna? Okazuje się, że jak najbardziej. Już samo zadanie pytania, otworzenie się i przeczytanie odpowiedzi, może w kolejnym kroku faktycznie doprowadzić do spotkania z psychologiem lub innym specjalistą. Jeśli faktycznie dana jednostka znajduje się w sytuacji bez wyjścia – według jej oceny, to zwykłe zadanie pytania opisujące problem może okazać się pierwszym drogowskazem czy punktem, w którym znajdujemy wyjście. Jasna sprawa, że AI nie zastąpi prawdziwego specjalisty, ale jeśli zrobi tylko to, że osoba potrzebująca pomocy trafi w odpowiednie ręce, to mamy pełny sukces.
Opisany w pytaniu problem faktycznie jest realny i spotyka sporo osób. Oczywiście także i mnie to spotkało. Musiałem nad tym popracować i to przerobić przez bardzo długi czas. I uważam, że za długo to trwało. Trzeba się przede wszystkim pogodzić z tym, że relacje z ludźmi należą do nietrwałych. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale w wielu przypadkach się one psują, ulegają erozji i zanikają. Nie muszę wspominać, że o nie należy dbać. To coś naprawdę oczywistego. I właśnie z tego powodu spora część takich relacji – przez brak utrzymywania, podkreślam obustronnych kontaktów – upada. Nie ma możliwości, aby tylko jedna strona chciała, a druga nie, aby taką relację utrzymywać i aby była trwała. Czasami zdarza się, że występuje jakiś konflikt interesów w grupie znajomych czy przyjaciół. Czasami działania innych są nieodpowiednio interpretowane, czasami wejdzie jakaś zazdrość z możliwości czy z posiadania...ale naprawdę tam, gdzie występuje prawdziwa przyjaźń, tam nie ma zazdrości czy niedomówień. Jest to czysta forma relacji kumpli, koleżanek, przyjaciół, która jest bezinteresowna wobec faktu posiadania czegoś więcej/innego przez drugą stronę, a mająca swoją siłę w osobowości konkretnych osób, zaufaniu, w możliwości podzielenia się swoimi problemami, faktami z życia, chęci wspólnego przebywania razem. Naprawdę uwielbiam to uczucie, kiedy mam zaplanowane spotkanie z moim kumplem, przyjacielem i już na sam ten fakt się cieszę, że go zobaczę i nie jest ważne czy to potrwa 10 minut czy 9 godzin lub cały weekend. Może tak jest, że przyjaźń, na którą kiedyś postawiłem była jednostronna i tak naprawdę nigdy nią nie była? Może to, że postawiłem na nią 100% siebie (zaniedbując inne, te prawdziwe, co z czasem zrozumiałem) spowodowało, że żyłem w halucynacji czy fikcji przyjaźni, gdzie druga strona traktowała to, jako zwykłą znajomość, na zasadzie dziś ty jutro ktoś inny. Z pewnością człowiek uczy się najlepiej na swoich błędach, jeśli skorzysta z możliwości nauki dzięki zadanym ciosom przez życie. Z drugiej strony, przez takie akcje ciężko jest znowu stworzyć nowe, mocne, przyjaźnie. Chociaż ma wspaniałych ludzi wokół siebie, to po takim przerysowaniu swojej osobowości, naprawdę trzeba wiele dobrej woli, aby znowu się na kogoś po przyjacielsku otworzyć. Dlatego, że za wszelką cenę nie chcemy znowu się oparzyć, znowu zawieść, znowu zaufać komuś, kto nie jest tego godny. To zupełnie normalne i oczywiste. Prawdziwa przyjaźń, prawdziwe i zdrowe relacje są obojętne na takie problemy. One przetrwają próbę czasu i wyjdą z niej zwycięsko. I naprawdę lepiej jest mieć jakościowo dobrą przyjaźń niż ilościowo. To, że o przyjaźń należy dbać, to sprawa oczywista, ale to musi być działanie szczere i obustronne. Relacje z innymi osobami, najlepiej wzmacnia się poprzez wspólne przeżycia, wspólne uczestnictwo w wydarzeniach o różnym charakterze, dlatego że dzięki temu powstają wspomnienia, emocje, radość, śmiech oraz poczucie szczęścia. Rozsądnie jest posiadać prawdziwych przyjaciół, bowiem to wzmacnia poczucie własnej wartości. Jednostronna przyjaźń nie istnieje. Ważne jest, aby dbać o swoje emocje i otaczać się ludźmi, którzy Cię wspierają, szanują i interesują się Tobą nie widząc w tym interesu.
Bartosz Jagodziński
24.06.2025 r.
AROO, AROO, AROO
AROO jest okrzykiem bojowym używanym przez uczestników wydarzenia Spartan Race, aby wyrazić entuzjazm, jedność i gotowość do podjęcia wyzwań. To także słowo łączące wszystkich startujących kiedykolwiek i gdziekolwiek w biegach Spartan Race. Jednocześnie to, coś więcej niż tylko okrzyk, to jakby niewidzialna moc łącząca każdego stojącego w miejscu startu. Wykrzyknięcie AROO, AROO, AROO, kilka sekund przed startem dodaje startującym odwagi, determinacji, energii, siły, poczucie przynależności do określonej grupy społecznej, a także niesamowitego kopniaka energetycznego. To naprawdę zdecydowanie więcej niż tylko sam okrzyk. To coś na kształt fundamentalnej sprawy dla każdego zawodnika, polegającej się na utożsamianiu się w 100% z ideą Spartan Race tym, że cechuje go odpowiedzialność, dyscyplina, wysoka forma fizyczna, a także jest gotów na zdecydowanie większe poświęcenia, niż reszta ludzi. No właśnie, a jak to się przekłada na codzienne funkcjonowanie? Jak przetrwanie w ciężkich warunkach biegu przeszkodowego, pozwala na przeniesienie wytrwałości, determinacji, dyscypliny do życia codziennego? W bardzo prosty sposób. Jeśli podejmujesz się wyzwania udziału w wydarzeniu Spartan Race, a najlepiej jakby to było od razu wydarzenie o nazwie Trifecta Weekend Pass, to wtedy biegniesz łącznie 3 dystanse, które opiewają na 36 km, połączone z 75 przeszkodami (to suma z trzech dystansów: Sprint, Super i Beast). Twoje ciało, ale bardziej Twój umysł musi to wszystko zmieścić w ramach dwóch dni, jednego weekendu oraz limitów czasowych. Dwa dystanse w jeden dzień, a ten najdłuższy w drugi dzień. Albo najpierw zaczynasz od dłuższego w jeden dzień, a na drugi dzień masz dwa – praktycznie jeden po drugim. Niemniej, łącznie 36 km i 75 przeszkód. Czy to dużo? I tak i nie. Dla kogoś zaznajomionego w tym temacie to życie codzienne, ale dla kogoś z zewnątrz tego świata, to praktycznie kosmos. Zatem, przetrwanie takiego weekendu nie tylko powoduje otrzymanie około 7 różnych medali oraz zwrot poobijanego ciała, ale przede wszystkim bardzo dużą dawkę wzmocnienia psychicznego. You know it at the finish line – to również jedno z haseł w Spartan Race. I dokładnie tak się dzieje, że rozumie się na mecie, to jak mocno ten bieg czy wyzwanie odcisnęło piękno na naszą psychikę. Ale nie w sposób krzywdzący, ale w budujący, umacniający oraz spowodowało to, że w inny sposób podchodzisz do spraw życia codziennego. Po takim weekendzie, każda sprawa, która spływa na Ciebie, każdy nagle pojawiający się problem czy nowe zadanie wyglądają...błaho i nawet kuriozalnie. Bowiem przez ten wysiłek fizyczny – ale odczytuj to, jako walkę między Twoją sferą psychologiczną, a fizyczną (bardzo często w skrajnych warunkach atmosferycznych, na przykład jednego dnia biegniesz w 30C w pełnym Słońcu, a drugie przy 11 C w deszczu, mgle i wietrze) jako walkę swojego ego i tego wszystkiego, co nazywa się własnym samo konceptem, które zostało wystawione na wymagające warunki fizyczne i nie ma zamiaru się poddać przeciwnikowi, którym jest długość trasy oraz przeszkody i pogoda. To właśnie Twoja determinacja, upór, dyscyplina wytrwałość, niezłomność powodują, to że ani trasa, ani przeszkody Cię nie łamią, nie przeszkadza Ci deszcz, wiatr, chłód, mgła, czy palące Słońce. Nie przeszkadza Ci nic innego, bowiem jesteś nastawiony na linię mety, na wygraną. Wiesz, że to potrwa kilka godzin, ale zakończy się sukcesem, że się nie poddasz. Nawet nie ma takiej możliwości, aby myśleć o odpuszczeniu. Walczysz całym sobą, wygrywasz. To podbudowuje Twój poziom pewności siebie, wzrasta jeszcze bardziej dyscyplina oraz poczucie własnej wartości. Nie ulegasz pokusie rezygnacji, odpuszczenia. Nie wybierasz drogi na skróty. Takie cechy są bardzo pożądane w świecie XXI wieku gdzie aby wybić spośród przeciętniaków musisz mieć odpowiedni zestaw umiejętności miękkich. Choćby takich, jak determinacja, czy silna wola. Jak aktywujesz wszystkie te elementy, które były użyte przez Ciebie podczas biegu do standardowego życia, wtedy okaże się, że to sprawiało kłopoty znika, to co powodowało zdenerwowanie, jest nieistotne, a to co dręczyło czy wprowadzało w stres, nawet Cię nie muśnie. Jesteś silniejszy psychicznie, mocniejszy mentalnie oraz masz wyżej przesunięty próg rozwiązywania istotnych problemów. Bowiem doskonale będziesz potrafił dokonać selekcji, tego co jest naprawdę istotne od tego, co ciągle napływa i zaśmieca umysł. To wszystko sprawia, że nie tyle, że czujesz się lepiej, ale faktycznie tak jest. Zdecydowanie lepiej się czujesz od innych, ale nie w formie wywyższania się, czy brylowania na salonach, ale sensie koncentracji oraz umiejętności szybkiego reagowania na nowe zadania, wyzwania oraz rozwiązywanie problemów. I tutaj mamy ciekawe odkrycie, bowiem to wszystko jest dostępne dla każdego. Przeżyj całym sobą, całą swoją fizycznością oraz duchowością Trifecta Weekend Pass, a zrozumiesz czytany tekst. Przejdziesz na stronę bardzo efektywnego działania. I nie są to tylko słowa, za którymi nic nie stoi. Bowiem piszę je właśnie w oparciu o osobiste doświadczenia. I to nie jednorazowe. Wykrzyczane potrójne AROO, na kilka sekund przed startem potrafi wiele zmienić…
Ktoś zawsze może powiedzieć, że nie tylko Spartan Race tak działa. Owszem, ale AROO jest tylko jemu przynależne. Z drugiej strony inne, podobne biegi OCR, są...tylko podobne. To jest klasyka, a tak naprawdę inni wzorowali się na klasyce, tworząc odmienne dużo bardziej złagodzone interpretacje.
Tak, można również samemu stworzyć warunki do takiego wysiłku fizycznego trwającego 36 lub nawet więcej kilometrów, ale czy aby na pewno jesteś tak zdeterminowany by każdy kilometr utrzymać na tak wysokim poziomie zaangażowania, jak w Spartan Race? Czy sobie nagle gdzieś nie postanowisz odpuścić? A do tego oprócz dystansu dochodzą przeszkody, wymagające dodatkowego wysiłku fizycznego, również i umysłowego oraz skupienia i równowagi swojej osobowości, jak i planowania zarządzania sobą w stresie, planowania pokonania trasy w równoważonym wysiłku energetycznym. Dużo elementów, co? Ale tak już jest w tej dyscyplinie sportu.
Bartosz Jagodziński
12.05.2025 r.
JESTEM TYLKO BARDZIEJ ZDYSCYPLINOWANY...
No tak, ale co to de facto oznacza? Prawdą jest, że osoby, które są naprawdę zdyscyplinowane, konsekwentne i zdeterminowane przeważnie mówią o osobie, że brakuje im jeszcze większej dyscypliny w dalszym ciągu w jakimś zakresie. Bowiem doskonale wiedzą, że im wyższy jest jej poziom, tym lepiej dla nich samych w zakresie realizacji celów. Natomiast osoby, które nie stosują dyscypliny, to nigdy czegoś takiego nie wspomną o sobie. Osoby niezdyscyplinowane nie będą potrafiły zrozumieć tych, co narzucają sobie pewien rygor związanych z określonymi działaniami. Jednakże bez dyscypliny, nie byłoby na przykład tej strony www oraz kolejnej, nie byłoby następnego wpisu i dzielenia się wiedzą. Jednak to nie wszytko. Osobiście nie miałbym tego czym dysponuję. Dyscyplina z jednej strony jest pomocna, ale z drugiej wiąże daną jednostkę, nie pozwalając jej na swobodne działanie, takie bez konsekwencji. Jeśli jesteś uwiązany przez dyscyplinę, to możesz momentami czuć się jak więzień swojego postępowania. Jednak cena końcowa, którą uzyskujesz jest naprawdę wyjątkowa, bowiem realizujesz swój cel, do którego dążysz. Oczywiście zestawiając dwie osobowości, tą z celami i tą bez nich, doskonale widać, że w grę wchodzi właśnie określony poziom dyscypliny w połączeniu z determinacją oraz wytrwałością, a także postanowieniem, że się nigdy nie poddasz. Nie jest odkryciem, że taka dyscyplina przydaje się nie tylko w życiu zawodowym, ale również w życiu prywatnym, sporcie, a także w innych aktywnościach, w jakie się angażujesz. Ale to nie tylko to kwestia tego, bo pomaga walczyć także z nałogami i uzależnieniami. No na pewno jest w tym pomocna. Wydaje się, że bez niej człowiek byłby popychadłem innych. To jak życie bez celów, jeśli nie masz jakiś osobistych, wtedy pracujesz na cele innych. Dyscyplina pomaga w twórczości, kreatywności, czy w każdym innym działaniu przez które się realizujemy. Do tego dochodzi także coś jeszcze. Kolejny czynnik: odwaga. U mnie w pracy wisi taki napis: „Jeśli chcesz osiągnąć coś wielkiego, przestań pytać o zgodę”. I to jest klucz otwierający zamki, drzwi, bramy z napisem „nie mogę”, „nie da się” i tym podobne. A właśnie, że się da, że można! Wystarczy postanowić, podjąć decyzję, oprzeć ją o dyscyplinę, emocje, upór, determinację oraz wytrwać w tym. Da się. Ale trzeba być bardzo konsekwentnym, w tym do czego się dąży. I nie rezygnować, jak pojawią się pierwsze wątpliwości. Wiele osób rezygnuje już na samym początku. Boją się, ogarnia ich strach przez tym, co chcą osiągnąć. Inni startują z zapałem, ale w połowie drogi opadają z sił i także rezygnują. Ale to nie jest rozwiązanie dla osób, które są zdyscyplinowane. Tutaj nie trzeba być jakoś specjalnie ułożonym w życiu czy mieć cudownego wykształcenia. Wystarczy być zdyscyplinowany i zmotywowany. Naprawdę nie ma konieczności, aby mieć w CV wpisane super-hero, by robić i osiągać wielkie rzeczy. Za tym wszystkim stoi właśnie dyscyplina oraz motywacja. Wsparte determinacją oraz czasami uporem i konsekwencją w działaniu. Taka jest właśnie cała tajemnica tego, dlaczego zdecydowanej większości się nie udaje i poddają się, a garstka osiąga zaplanowane cele. Z tym, że to też nie jest nabyte. Ta determinacja i dyscyplina. Ja się tego po prostu nauczyłem, bo chciałem, bo potrzebowałem. Zatem każdy może postąpić w ten sam sposób. Nikt się z tym nie rodzi. Tego można się nauczyć. To jedna z tak zwanych miękkich umiejętności, które są niezbędne dla osób proaktywnych, a bardzo przydadzą się w życiu także mniej aktywnym graczom na rynku życia. Bowiem masz je tylko jedno, więc warto je odpowiednio wykorzystać. A wykorzystanie do tego dyscypliny z pewnością będzie bardzo pomocne.
No i faktycznie uważam, że muszę być jeszcze bardziej zdyscyplinowany niż jestem teraz.
Bartosz Jagodziński
29.04.2025 r.
MASZ WSZYSTKO CO JEST POTRZEBNE, DO OSIĄGNIĘCIA SUKCESU
Nie wierzysz? Sądzisz, że potrzebujesz wiedzy, umiejętności, doświadczenia, lepszej pracy, dodatkowych umiejętności miękkich, znajomości, itd.? Tak, jeśli tak sądzisz to masz oczywiście rację. Jednakże, jeśli mając to co masz teraz, postanowisz, że uzupełniając tylko jeden z obszarów Twojego życia (ten najbardziej potrzebujący nowej wiedzy, umiejętności) to zapewniam Cię, że bez względu na Twój poziom wykształcenia, wiedzy, doświadczenia, jeśli postanowisz skupić się na konkretnym obszarze, który chcesz rozwinąć, to odpowiednio długo, z dyscypliną oraz determinacją pracując oraz poświęcając się temu obszarowi – osiągniesz w nim sukces. Prawda, jest też taka, że każdy z nas definiuje słowo sukces w zupełnie inny sposób. Bowiem dla jednych będą to tylko pieniądze, dla innych to zdolność ich zarabiania, pełne zdrowie, wielu przyjaciół, zagraniczne wakacje, wybudowanie domu, kupno kolejnego mieszkania, sportowy samochód lub auto z segmentu premium, możliwość modnego i gustownego ubierania się, itp. Czasami sukcesem będzie spędzenie czasu z grupką przyjaciół w górach czy nad morzem. Stąd mówi się, że sukces ma wiele twarzy, a każde jego oblicze jest dedykowane konkretnej osobie. Raczej nie ma wspólnego mianownika dla sukcesu dla wszystkich. Sukcesem może być stu procentowe zdrowie przez długie lata, albo telefon, który zawsze możesz wykonać do swojego przyjaciela (dlatego że nie każdy z nas ma taką osobę). Sukcesem może być to, że masz najbliższą rodzinę, która cię wspiera w tym, co robisz. Nawet to, że masz jakąś pasję w życiu, hobby które rozwijasz. To, że uprawiasz sport lub inną aktywność fizyczną, z której czerpiesz satysfakcję i odnosisz sukcesy. Dla przykładu – może i prozaiczny, ale jeśli zajmujesz się sportami siłowymi, to wiadomo, że przyrost tkanki mięśniowej jest dla Ciebie istotny. I zobacz – nawet ubranie koszulki na ramiączkach, która nagle zaczyna cię uwierać, gdzie kwartał temu była luźna, już świadczy o tym, że nie przepierdzieliłeś tego czasu, tylko zasuwałeś regularnie ćwicząc i samo ubranie koszulki, która okazuje się być już za mała, jest dla Ciebie powodem do satysfakcji – bo to Twój mały sukces. Trzeba potrafić doceniać te mniejsze sukcesy, bo też się na nie ciężko pracowało. Masz wszystko co jest potrzebne, do osiągnięcia sukcesu. Dlatego, że jeśli masz jasno zdefiniowany cel i bez względu na okoliczności pracujesz nad nim, to jesteś na prostej drodze do osiągnięcia sukcesu. Znajdą się i tacy, którzy będą z zasady krytykować taki sposób myślenia. Jednakże nie mają racji. Gdy pracuje się nad czymś całym sobą, z pasją, z zaangażowaniem, to dlaczego ma się nie odnieść na końcu drogi sukcesu? Przecież na przeszkodzie stoi tylko jedna osoba – właśnie Ty. Albo się poddasz, bądź będziesz wytrwały i zdeterminowany do działania, nawet w bardzo niekorzystnych warunkach. To również pokazuje, jaki mocny masz charakter oraz wskazuje na Twój poziom konsekwencji, determinacji, uporu i dyscypliny. Im dalej się rozwijasz w swojej specjalności, tym więcej wiedzy, doświadczenia i umiejętności zdobywasz. To jest automatyczne. Naturalnie to nie zadziała, gdy się poddasz, zrezygnujesz, stwierdzisz, że jednak „nie warto”. Wtedy linia czasu potrzebna do osiągnięcia sukcesu zostanie nagle przerwana. Ale to Ty decydujesz o takim stanie rzeczy. Stąd często mówi się, że wszystko jest w Twoich rękach. Dla mnie sukcesem w sporcie, jaki wybrałem lata temu, jest ta przysłowiowa koszulka, która nagle stała się za ciasna. Nie mierzyłem tego jakoś specjalnie, ale przypadkiem ją zakładając wyszło, że kolejny raz zwiększyła się objętość mięśni. Dla kogoś kto prowadzi serwis internetowy poświęcony na przykład: motoryzacji, podróżom, kuchni, itd. sukcesem będzie otrzymanie zaproszenia od branżowych firm na jakiś tematyczny event. Bo taka osoba, została zauważona, doceniona, a jej praca jest w określonym zakresie wartościowa. Dla kogoś kto uwielbia spędzać czas w wędrując po górach, to wyprawa z przyjaciółmi będzie sukcesem (na przykład, aby ich wszystkich zebrać w jednym wspólnym terminie). Podobnie będzie z wyjazdem na singel tracki czy jakimkolwiek innym rodzajem aktywności fizycznej. Sukcesem towarzyskim będzie wspólny wyjazd na wakacje ze znajomymi czy przyjaciółmi. Warto odnotować, że sukces w większości przypadków przybiera mniejszą formę, niż ta, którą nam wpajano od dzieciństwa. A robiono to z różnych względów błędnie. Dlatego, że większość osób, które nam o tym mówiły zwyczajnie w niego nie wierzyły, tym samym wkładały go w strony bajek o księżniczkach. A jak się w coś nie wierzy, to bardzo ciężko to sprzedać. Samo wyobrażenie sukcesu nie jest tożsame z fajerwerkami, fanfarami oraz konfetti ale bardziej z ciszą. I nagle zadajesz sobie pytanie, czy to już? A faktyczne jak on już przyszedł, to Ty z zasady nie dowierzasz. To dotyczy się tych mniejszych sukcesów. Te większe, oczywiście możesz monitorować, szczególnie te finansowe. Na przykład poziom sprzedaży czy rentowności. Często słyszy się hasło „sukces tu i teraz”, jednakże on tak szybko nie przychodzi. To są lata pracy w określonym kierunku, przeważnie od 7 do 10. Tak wskazują statystyki związane z osiąganiem sukcesu w poszczególnych branżach. I bardzo ważne jest to, aby przez te lata nie poddać się, nie zrezygnować, nie stracić zapału, nie odpuścić. Zdecydowana większość jednak postępuje w odwrotny sposób. Patrząc na innych, podejmują decyzję o zbyt szybkiej rezygnacji. Nie zastanawiają się nad tym, że ktoś obcy jest w zupełnie innej sytuacji niż oni. Nie analizują faktów, tylko widzą ogrom pracy i czasu jaki należy poświęcić. Jednak przy tych wielkich sukcesach, taka jest właśnie droga. Przy mniejszych – na przykład tych towarzyskich, szybciej się osiąga określone cele, bo na weekendowy wypad w góry nie trzeba czekać tych 7 lat. Podsumować można to w ten sposób – jeśli wierzysz, że osiągniesz sukces na różnych polach, to go z pewnością osiągniesz, ale jeśli w ogóle w to nie wierzysz, to absolutnie też masz rację i tak się stanie. Zatem u podstaw założenie jest: wiara, cel, chęć, dyscyplina, wytrwałość, upór, determinacja. A reszta to komentarze.
Bartosz Jagodziński
21.03.2025 r.
KTO POWIEDZIAŁ, ŻE ZIMĄ JEST NEGATYWNA ENERGIA?
Takie stwierdzenia słychać praktycznie z każdej strony. Że zimno (przecież to w końcu zima), że ciemno, że brak Słońca, że krótszy dzień i że ten śnieg (chociaż ostatnio słabo z tym). Narzekać można też w lecie, że gorąco, duszno, parno itd. Zawsze można narzekać. Zawsze można znaleźć negatywne rzeczy określonego stanu rzeczy, sytuacji, posiadania. Zawsze można wyszukać problemy, zawsze można odnaleźć negatywne źródło energii, którym będziemy się poić. Pijąc taką negatywną energię, zawsze będziemy stać po tej ciemnej stronie, która jest negatywna, pesymistyczna oraz po prostu ograniczająca. Nasz mózg może tworzyć myśli zarówno negatywne, jak i pozytywne, ale nie dwa rodzaje jednocześnie. Tym samym to właśnie Ty decydujesz o tym, jakie są produkowane w każdej chwili. Zimą faktycznie może i ciężko jest znaleźć jakieś pozytywne nastawienie, mając za oknem ujemną temperaturę, śnieg czy wiatr. Jednakże wystarczy ten koncept zmienić i docenić to, że natura funduje nam niesamowity spektakl różnorodności, które czasami naprawdę zapierają dech w piersiach. Zimą krajobraz ulega przeobrażeniu. I wykorzystując ten fakt, możemy doświadczyć zupełnie nowych rzeczy. Zmienić swój pesymistyczny nastrój oraz przede wszystkim sposób myślenia, na przeciwny. Nie jest czymś nadzwyczajnym, aby wybrać się po prostu w góry. Jeśli uważasz, że nie możesz, nie masz czym, lub znajdziesz jeszcze jakąś wymówkę, o której nie mam pojęcia, to chociaż możesz wykorzystać zasoby internetu, aby obejrzeć zdjęcia z zimowych wypraw w góry. Jeśli zdobędziesz się na to, aby wyruszyć na taką wyprawę – i uwaga wcale nie muszą to być Alpy, Tatry, ale wystarczą Karkonosze lub Sudety, czy nawet mniejsze pasam górskie, odkryjesz zupełnie inny świat, inną atmosferę, inną energię. Nagle zaczniesz się uśmiechać, cieszyć, zaleje Cię wewnętrzna radość oraz szczęście. To nie są puste slogany, ale realne odczucia przebywania zimą na górskich szlakach. Powiedziałbym wręcz, że zimą góry aż kipią od pozytywnej energii, rozdają ją za darmo każdemu. Wystarczy po nią sięgnąć. Jeśli będziesz miał czy miała taką możliwość, że cały górski szczyt czy szlak będzie tylko dla Ciebie, to doznasz wręcz ataku szczęścia. Zimowa aura w niespotykany sposób wpłynie na Twoje samopoczucie. Ta pozytywna energia dopadnie Cię szybciej niż zajmie, Ci czas na wyprodukowanie kolejnej negatywnej myśli. Zmiana konceptu, którym postrzegasz otoczenia, pozwoli na rozpoczęcie reakcji uwalniania pozytywnej energii. Góry zimą prezentują bardzo wysokie stężenie czystej, pozytywnej energii. Podobnie jak, stężenie jodu nad Bałtykiem w styczniu i w lutym, ma bardzo wysoki poziom, tak samo cząsteczki pozytywnej energii zimą w górskich warunkach są na bardzo wysokim poziomie wchłaniania przez każdy organizm. Zimą nie jest negatywnie. Negatywnie jest wtedy, gdy myślisz negatywnie i zima nic do tego nie ma, zupełnie jak, każda inna pora roku. Negatywne nastawienie możesz przekształcić w jego przeciwieństwo, tak szybko, jak szybko znajdziesz się w otoczeniu śniegu, mrozu, wiatru, gór. To możesz zrobić zimą i udowodnić sobie, że zwykłą bujdą jest twierdzenie, że w zimowe miesiące nie ma skąd brać pozytywnej energii. Przekonaj się. Zrób prosty test, wykorzystaj zbliżający się weekend, aby znaleźć się w górach. I poczuj to. Daj się zawładnąć mocy pozytywnej energii. Wrócisz w zupełnie innym nastroju niż miałeś przed wyruszeniem. Wtedy poddasz pod wątpliwość te wszystkie niezrównoważone opinie, że zimą jest zawsze negatywnie. Umiejętność dostosowania się, ale przede wszystkim umiejętność widzenia plusów, czerpania energii, przyjemności i radości z tego, co w gratisie daje nam natura, jest jednym z kluczy do nauki pozytywnego myślenia. W swoim życiu będziesz musiał zdobyć sporo takich kluczy, bowiem jest dużo zamków, które pozostają zamknięte, a kryją zupełnie inne nastawienie do życia, niż te wyniesione z domu lub te, które uznajesz w tym momencie za prawdziwe. Nauka pozytywnego myślenia to dość wyboista droga, ale warto ją przejść. Dlatego, że na końcu jest meta i szarfa z napisem „Wybrałeś Lepsze Życie”.
Bartosz Jagodziński
19.02.2025 r.
OVER THE EDGE AND OVER AGAIN
Wspólne doświadczanie tych samych rzeczy bardzo mocno umacnia więzy oraz w ekspresowy sposób zwiększa wzajemne zaufanie. Oczywiście to żadne odkrycie, ale z powyższej zasady korzysta się także podczas niektórych elementów selekcji do wojsk specjalnych, a później także przy tworzeniu zespołów zadaniowych/bojowych. Taką zasadę stosujemy nie tylko w wojskowych formacjach specjalnych, ale można ją doskonale przenieść na życie prywatne, życie zawodowe. Nie jest przecież tajemnicą, że dość mocne wyzwania – szczególne te związane z aktywnością fizyczną są bardzo dobrym materiałem na to, aby osoby w nich biorące w jakimś zakresie zbliżyć do siebie. Oczywiście muszą ze sobą współpracować i to już jest bardzo duży plus, po drugie, jeśli wykonują określoną aktywność – to może być bieg, marsz, pływanie, wspinanie, jazda na rowerze, w zasadzie każda aktywność, to przeżywają po określonym czasie i dystansie praktycznie to samo. A zatem jest to zmęczenie, bóle mięśni, stawów, może także dojść do ogólnego załamania dobrego samopoczucia czy pojawiającej się niechęci do dalszej kontynuacji tego przedsięwzięcia. Każdy uczestnik ma przecież w innym zakresie ustawione limity czy swoje granice, a w związku z tym, każdy w innym czasie trafi na ścianę, przeszkodę (głównie mentalną), z którą będzie musiał sobie poradzić. W niektórych przypadkach na przykład po przebiegnięciu 40 km, pojawi się pokusa do rezygnacji, a do mety mamy jeszcze z 10 czy 15. Wtedy właśnie taki sformowany zespół przychodzi z pomocą. Tak samo podczas wielokilometrowych i godzinnych marszów w górach. Sam doświadczałem takich sytuacji, gdzie przez 10 kilometrów walczyłem o każdy kolejny centymetr, metr, kilometr, powtarzając w myślach „dasz radę, dasz radę”. Oczywiście myśl o rezygnacji może się pojawić, a i owszem także takie miałem, ale związane było to z nagłym wychłodzeniem organizmu w otoczeniu -15 C i dość silnym wietrze. Jednak po tym, jak zażyłem ukojenia umysłowego podczas odpoczynku, zebrałem się w sobie i ruszyłem dalej, pokonując kolejne okrągłe dziesiątki km w śniegu. Zdecydowanie lepiej jest iść w grupie, bowiem zawsze możesz liczyć na pomoc innych. I właśnie paradoksalnie im będzie ciężej na trasie, tym głębsze zmiany nastąpią w naszej psychice. Lekkiego wysiłku nie pamięta się, ale taki, podczas którego przekraczasz swoje możliwości, przesuwasz swój horyzont jeszcze dalej – zapamiętasz na zawsze. W silnej grupie, która ma do siebie zaufanie, każdy przecież przeżywa to samo, tylko na innych poziomach, każdy dosłownie cierpi, ale w innych momentach. Niemniej, każdy też idzie do przodu, bowiem wie, że rezygnacja czy porażka nie jest w ogóle opcją. Nie jest brana pod uwagę. Każda osoba z grupy doskonale wie, że podejmując się określonego wyzwania – aktywności sportowej, będzie w pewnej chwili fizycznie cierpieć. To na pewno się wydarzy, bez względu na poziom formy fizycznej. A chociażby dlatego, że nagle bez przyczyny but zacznie uwierać, albo plecak czy jego zawartość będą zdecydowanym przeciwnikiem podczas wchodzenia na kolejne metry przewyższeń. Albo woda, w której płyniecie nagle stanie się zbyt zimna. Wystawieni na działanie natury (zmiennych warunków atmosferycznych) w wielu przypadkach na trasie, zdani tylko na siebie, otaczacie się tworzącym się zaufaniem. Przeżywacie wspólnie tą niedolę i wspólnie później ją wspominacie. Doświadcza się w ten sposób cementowania zespołu (jeśli już istniał) lub jego kreacji. To właśnie takie wydarzenia z jednej strony dla postronnych obserwatorów ryją beret, ale dla uczestników są nie tylko powodem do dumy, ale również elementem, dzięki któremu przenieśli swoje dotychczasowe ograniczenia znacznie dalej, niż mogliby sądzić. Dla mnie takie doświadczenia, to przede wszystkim przesunięcie własnego horyzontu oraz umocnienie relacji. I są najważniejsze elementy w takich wyprawach czy aktywnościach. Ale też wiem, że mam obok siebie osoby, które w każdej chwili są gotowe mi pomóc. Przecież to także przekłada się na standardy życia codziennego, dlatego że ta pomoc w każdej innej sytuacji nie będzie już opcją, ale standardem. Miło później przy drinku sobie siąść i powiedzieć „ale tam w górach zimą było przejebane”, ale daliśmy radę! Zrób prosty test. Sprawdź wokół siebie, ile osób jest mentalnie gotowe na to, aby wybrać się na taką wyprawę (pamiętaj, bez znaczenia jest rodzaj aktywności, ale amatorów każdej aktywności zawsze można znaleźć). Okaże się, że ochotnicy wstępnie przez ciebie zakwalifikowani będą topić się jak lód w maju. Znalezienie tych właściwych osób, może zająć sporo czasu, ale warto szukać. Wtedy okazuje się (jako wartość dodana), że te osoby nie tylko uwielbiają takie ekstrema, ale także z czasem mogą okazać się najlepszymi ziomkami, przyjaciółmi. No bo raczej nie wyobrażam sobie, przechodzenia piekła na przykład zimą przy odczuwalnej temperaturze -16 stopni z osobami, których szczerze nie trawisz. Mając wspólny cel – dotrzeć do mety, bez znaczenia czy za 30 czy 50 km, w deszczu, śniegu, zimnej wodzie wietrze, z uszkodzonym sprzętem czy ubraniem, to rzecz niezmiernie motywująca i spajająca uczestników. Jest to świetna rzecz, aby pobudzić wzajemne relacje, umocnić już istniejące oraz poddać się wzajemnej próbie czasu i kilometrów. Jak wspomniałem, każdy będzie przechodził te same trudy, momenty zwątpienia, załamania, czy nawet myśli o rezygnacji. I każdy będzie to nakładał na karb własnych doświadczeń życiowych. A jeżeli masz taką możliwość, aby w tym współuczestniczyć (bo niekoniecznie musisz być organizatorem, możesz zwyczajnie dostać zaproszenie), to nie staraj się szukać wymówek, tylko dołącz. Bezwzględnie! Wtedy zbudujecie wspólnotę, zacznie budować się team, zacznie funkcjonować zespół, pojawią się elementy, które spowodują, że ze znajomych staniecie się bliskimi kompanami, a i może nawet później przyjaciółmi. Dodatkowym elementem będzie to, że przechodząc zwiększone obciążenie psychiczne i fizyczne, będziesz z powodzeniem mógł się do tego odnieść stojąc przed pojawiającą się znienacka przeszkodą, czy zadaniem w życiu prywatnym, bądź zawodowym. Dlatego, że przekroczyłeś kolejną wydawałby się nieprzekraczalną granicę (a jednak to zrobiłeś), zdobyłeś motywację, odwagę oraz energię do zwiększonego działania. I właśnie dzięki temu otrzymujesz dodatkowe siły do rozprawienia się z najnowszym problemem, zadaniem, zagadnieniem. Jesteś przez to bardziej umocniony oraz zdeterminowany. I to jest ta, kolejna wartość dodana, a jej źródło jest właśnie w wyzwaniu, w którym uczestniczyłeś lub uczestniczyłaś. Dlatego, jeśli tylko masz okazję do włączenia się w ten proces, jako uczestnik, organizator lub też solo – działaj!
Bartosz Jagodziński
20.01.2025 r.
01Kontakt
tel. +48
email: alpha_team@wp.pl
facebook.com/AlphaTeamReal
instagram.com/alpha_team.pl/
02Godziny otwarcia
Czekamy na Twój ruch.
Blog jest czynny, zupełnie jak Twój umysł do działania przez 24h w każdym dniu.
03Informacja o projekcie
Alpha Team - Największy blog motywacyjny w Polsce.









